Magazyn ESENSJA nr. 1 (I)
październik 2000





poprzednia strona 
			powrót do indeksu następna strona

Esensja rozmiawia z Jackiem Dukajem
  SF bez taryfy ulgowej

        Jacek Dukaj to znany pisarz i publicysta, autor powieści "Zanim noc", "Xavras Wyżryn" (Wydawnictwo SuperNowa), "Szkoła" (Nowa Fantastyka) oraz wielu znakomitych opowiadań (m.in. "Irrehaare", "Ziemia Chrystusa", "IACTE"). Był wielokrotnie nominowany do nagrody im. Zajdla, nagrodzony Srebrnym Globem za opowiadanie "Serce Mroku". Zasłynšł debiutem w wieku czternastu lat opowiadaniem "Złota Galera" na łamach "Nowej Fantastyki. Pisze zwykle twardą science fiction, zachwycając czytelników bogactwem swej wyobraźni.
Po lewej Jacek Dukaj
Po lewej Jacek Dukaj

Esensja: Pierwsze, rozgrzewające pytanie. Dlaczego piszesz? Powiedziałeś kiedyś, że piszesz to, co chciałbyś przeczytać, a nie zostało jeszcze napisane. Ale nas interesuje teraz sam fakt pisania. Czy to realizacja jakiegoś marzenia, chwilowy impuls, czy też jeszcze może coś innego?

Jacek Dukaj: Lubię pisać. Prawdopodobnie kwalifikuję się tym wyznaniem jako klasyczny grafoman, ale taka jest prawda: sam proces pisania sprawia mi ogromną przyjemność. Zresztą nie wyobrażam sobie innej motywacji (nie w Polsce, w każdym razie). Osobista satysfakcja musi tu być podstawowym impulsem; jedni odczuwają ją w trakcie, drudzy po (tych chyba istotnie jest więcej).

Esensja: Czy pisanie to dla Ciebie zabawa czy praca? Raczej należy tu pominąć kwestie finansowe, ale w jakich kategoriach tutaj myślisz? Czy to przyjemność, czy zawód? A jeśli częściowo i jedno, i drugie, to jak rozkładają się procentowe udziały? Czego jest więcej, zapału czy dyscypliny?

Jacek Dukaj: Ha, gdybyż, będąc przyjemnością, mogło być zarazem zawodem...!
Oczywiście, już teraz pojawiają się kwestie terminów, zobowiązań itp. Można powiedzieć, że doświadczam niektórych ujemnych cech zawodowstwa - chyba 99% ludzi piszących (i publikujących) literaturę w Polsce znajduje się w takim limbo quasiamatorszczyzny. Dyscyplina przeważa w przypadku publicystyki, tekstów niebeletrystycznych; w przypadku beletrystyki natomiast terminy itp. są kwestią całkowicie zewnętrzną wobec samego tekstu - mogę kląć na wredne okoliczności, ale jak już siądę do roboty i z powrotem wsiąknę w świat i historię... ta sama frajda.
Powyższe nie odnosi się do rozumienia słowa "praca" jako wysiłku, mozolnych zmagań z materią, cierpliwego procesu tworzenia. Bo to oczywiście jest trudne - tym trudniejsze, im człowiek sam więcej przeczytał, im bardziej wyostrzył swój zmysł krytyczny. Niektóre opowiadania pisałem trzy-, czterokrotnie. Mowa więc tu o tym rodzaju satysfakcji, co przy rozwiązywaniu jakichś szczególnie podstępnie zaplątanych równań: ból i męka, lecz nagle wszystkie zmienne zaczynają się skracać, kolejne przekształcenia objawiają się jasnymi oczywistościami, wyłania się piękno ukrytej struktury. Oczywiście, można jechać na takim haju wprost w odmęty straszliwego kiczu. Tym niemniej uczucie jest bardzo przyjemne.

Esensja: Kim był i o czym myślał Jacek Dukaj piszący na kopercie adres "Fantastyki" i wrzucający ją do skrzynki pocztowej? Czy sięgasz niekiedy pamięcią do tamtej chwili? Co czujesz?

Jacek Dukaj: Ja już tego właściwie nie pamiętam. Pewnie kierowały mną jakieś dziecinne marzenia. Teraz w pamięci wszystko wypaczone, przeformatowane podług dzisiejszych wyobrażeń.
Prawdę mówiąc trochę żałuję tamtej decyzji. Czuję, że tak wczesny debiut mnie skrzywił, i to raczej nie na dobre. Może gdybym przynajmniej napisał pod pseudonimem... No ale to są właśnie takie dyskusje z samym sobą przez otchłań jedenastu lat: obcy do obcego.

Esensja: Jakich pisarzy cenisz i za co?

Jacek Dukaj: Krótko: oryginalnych, doceniających inteligencję czytelnika, wrażliwych na słowo. Ideałem jest splot owych cech; to, rzecz jasna, bardzo rzadkie - właściwie niemożliwe, jeśli idzie o całą twórczość danego pisarza, można wymieniać jedynie poszczególne tytuły.
Trudno powiedzieć, żebym "wychowywał się na Lemie", ale oczywiście mam go w kościach. Nie sposób tego ocenić samemu, lecz podobnie mocno odcisnął mi się chyba tylko Zbigniew Herbert. Współczesna fantastyka, polska i światowa, raczej słabo na mnie oddziałuje. Co nie znaczy, że nie czytam; czytam stosunkowo dużo, ale niewielu jest autorów, których kupowałbym tu w ciemno: Wolfe, Stephenson, Gibson, Williams, Egan, Koja; tyle.

Esensja: Wszystko, co dotychczas opublikowałeś sugeruje niezwykle wszechstronne zainteresowania. Piszesz o chaosie, fizyce, socjologii, religii, filozofii... Czy z frapujących Cię zagadnień da się wykroić dziedziny najbardziej istotne, mające największy wpływ na pisarza Dukaja?

Jacek Dukaj: To przychodzi falami. Przeważnie wygląda to tak, że przeczytam gdzieś o jakiejś ciekawostce, zainteresuje mnie, zacznę szukać głębiej, problem mnie chwyci za wyobraźnię, wpadnę w literaturę specjalistyczną, ta znowuż poprowadzi mnie do sąsiedniej dziedziny etc. Trochę to chyba wina dzikich skojarzeń; tzn. mam wrażenie, że kojarzę rzeczy lekko niezdrowo, po jakichś ekscentrycznych symetriach, nie widzę sprzeczności w przejściu od mistyki do ekonomii czy nanotechnologii. Filozofia narzuca się tu jako dziedzina najogólniejsza, swoisty metakatalog wiedzy, zespół umiejętności umysłowych użytecznych przy rozważaniu każdego problemu.

Esensja: Wydana niedawno antologia "W kraju niewiernych" zdradza bardzo silne akcenty teologiczne. Rozważasz ten temat na najróżniejsze sposoby również we wcześniejszych utworach. Czy taki, teologiczny właśnie, eksperyment pisarski można uznać za przewodni motyw Twojej twórczości?

Jacek Dukaj: Zbiór świadomie tak sprofilowałem; następny nie będzie miał teologicznego kręgosłupa. Zdaję sobie sprawę, że na tle fantastyki polskiej (a co dopiero światowej!) wątki religijne pojawiają się u mnie ponadnormalnie często. Nie jest jednak tak, że ja piszę tylko o religii. Akurat w większości opowiadań z "W kraju" jest ona faktycznie tematem przewodnim - ale znacznie częściej traktuję ją po prostu jako jeszcze jeden składnik prezentowanej wizji, konieczną do uwzględnienia zmienną, element tła - podczas gdy w "normalnej" SF jest ona czemuś nieobecna. Od święta zdarzy się "Kantyczka dla Leibowitza", "Kwestia sumienia" czy inny "Wróbel", i wówczas czyni się z tego sensację: że oto SF, a nie areligijna. Dziwna sytuacja.

Esensja: Czy celowo piszesz głównie hard sf? Czy to jedyny gatunek, który jest zdolny pomieścić to wszystko, o czym piszesz? Doskonały "Ruch Generała" jest świetnym przykładem, że i inne gatunki nie są Tobie obce?

Jacek Dukaj: Hard SF to jest po prostu SF bez taryfy ulgowej, i faktycznie, skoro już zacznę coś w wyobraźni kombinować, to trudno mi się zatrzymać w pół drogi, nie domyśleć do końca, machnąć ręką na logikę.
Czy jednak jest to ograniczenie? Ja mam duży rozstrzał pomysłów i część z ich realizacji z pewnością nie zmieści się w szufladzie SF; nie jest to jednak rzecz, nad którą dłużej bym się zastanawiał. Na razie wyobraźnia istotnie najmocniej mi pracuje w krainach SF, ale to się ciągle zmienia, nie założyłbym się, co będę pisał za lat 10.

Esensja: Czy Polska jest trudnym rynkiem dla tego rodzaju literatury, hard sf? Zdaje się, że mija już drugi rok, gdy po raz pierwszy pojawiły się informacje o powieści "Czarme Oceany". Fragmenty zamieszczone na Stronicach Dukaja jasno sygnalizują, że jest to rzecz unikalna w skali światowej. Jak dotąd nie wydano jej jeszcze. Czy to właśnie jej konwencja hard sf jest tego przyczyną?

Jacek Dukaj: Wszystko na to wskazuje. Etykietka "hard SF" jest tu chyba częścią etykietki "trudnego Dukaja", gdzie owa "trudność" stanowi synonim niekomercyjności. Przy czym nie wiem na ile faktycznej, na ile wmawianej. Bo mam w pamięci m. in. casus Grega Egana, autora, który przez ostatnie parę lat szedł po ścieżkach wyobraźni równolegle ze mną (czy też raczej to ja szedłem równolegle do niego). O ile ja piszę hard SF, to on hard hard SF; i na rynkach angielskojęzycznych on i jemu podobni autorzy radzą sobie wcale dobrze. Kiedy natomiast próbuję sobie wyobrazić los debiutanta, który przyszedłby do polskiego wydawcy z manuskryptem takiej "Diaspory"...
Czy istotnie polscy czytelnicy są tak leniwi umysłowo? Nie chce mi się wierzyć.

Esensja: Wydaje się, że hard sf ostatniej dekady mocno różni się od tego, co tworzono wcześniej w tej materii. Takie nazwiska jak Bear, Benford, Stephenson czy Egan oferują czytelnikowi wizje coraz bardziej złożone i bogatsze w detale. Widoczna obecnie w sf ucieczka od łatwych fabuł na rzecz złożonych wizji jakościowo przebija chyba wszystko, czym obrodził Złoty Wiek SF. Czy masz to za zaletę? Czy przejście miłych, łatwych historii do domeny fantasy nie grozi na dłuższą metę sf zerwaniem kontaktu z masowym czytelnikiem fantastyki?

Jacek Dukaj: To chyba jest inaczej. Nie wydaje mi się, by rozpędzona przez ostatnie kilkanaście lat popularność fantasy oznaczała odpływ czytelników SF. Widać to zwłaszcza w Ameryce, gdzie np. kolejne tomy cyklu Jordana wchodzą na pierwsze miejsce rankingu "New York Timesa", bijąc mainstream - fantasy musiała przyciągnąć wielkie rzesze czytelników dotąd nie identyfikujących się z fantastyką. W Polsce analogiczny proces zaszedł w przypadku Sapkowskiego. Natomiast istotnie konsekwencją tego jest przesunięcie ciężaru przez wydawców et consortes z SF na fantasy, skoro ta ostatnia jest atrakcyjna nie tylko dla "miłośników fantastyki"; w efekcie pokrzywdzeni są fani klasycznej SF, których jest mniej, ale wiernych.
Przy czym, bądźmy szczerzy, "miłe, łatwe historie" w konwencji SF wciąż powstają; to nie jest tak, że fantasy wymusza płytkość. Natomiast zdecydowanie rzadziej spotyka się w jej ramach próby ambitniejsze.

Esensja: Czy istnieje temat, na który Jacek Dukaj by się nie porwał - z powodów warsztatowych albo ideologicznych? Dlaczego?

Jacek Dukaj: Nie, chyba nie. Jeśli pomysł by mnie urzekł... No oczywiście mógłbym polec z racji niedoskonałości warsztatowej - chociaż najpewniej bym się zawziął i próbował do skutku. Ale zaniechać z przyczyn ideologicznych? Dlaczego?

Esensja: Ewolucja ludzkości - czy ten temat mógłby Cię zainteresować? Jak widziałbyś jej rezultaty? Regres czy rozwój? Czy dla tego gatunku jest nadzieja?

Jacek Dukaj: Ha, dokładnie o tym jest "Perfekcyjna niedoskonałość".
Więc tutaj raczej dygresyjnie. Irytują mnie wszelkiej maści katastrofiści, przepowiadający upadek ludzkości (jeśli używają frazy "człowiek jako gatunek", najpewniej są to ekolodzy spod znaku New Age). Co właściwie się rozumie przez regres ludzkości, upadek? Że powrócimy do jaskiń? Wolne żarty. Że nastąpi upadek etyczny? Ależ każde następne pokolenie jest pod względem moralnym gorsze od poprzedniego, to wiadomo już od Sokratesa.
Serio: nie sądzę, by do rozwoju cywilizacji człowieka można stosować kategorie "dobry", "zły" - tak, jakby istniało drzewo wyborów, których ktoś świadomie dokonywał, zamykając przed nami jakieś arkadyjskie alternatywy. Pytanie o "nadzieję dla gatunku" sugeruje przekonanie, iż zabrnęliśmy w tym drzewie w jakąś ślepą uliczkę, gałąź kończącą się różnowariantową zagładą. Pojęcia nie mam, skąd takie wnioski. Od czasu powszechnego przyjęcia paradygmatu oświeceniowego i uruchomienia mechanizmów kumulacji wiedzy, średni standard życia poprawia się w sposób ciągły. Wiem, to niepopularne, ale jeśli pominąć jakieś ekstrema, które zawsze efektownie się prezentują w zestawieniu, musimy stwierdzić, że jest dobrze i coraz lepiej. Ponieważ proporcjonalnie do mocy rosną zagrożenia i środki wprowadzania w życie ludzkich podłości, frasują się telewizyjni kaznodzieje, jak to człowiek upadł nisko w XX wieku. Tymczasem natura ludzka jest niezmienna, zmienia się tylko arsenał dostępnych technologii i przykładane kryteria etyczne. Jeśli już muszę w ten sposób myśleć o rozwoju cywilizacji, odwracam to drzewo możliwości. Na dole mamy wiele stanów początkowych, konwergujących - przez odkrycia praw natury (które są takie same dla wszystkich) i naukę sposobów ich wykorzystania oraz ewolucję i konkurencję struktur społecznych - do malejącej liczby stanów coraz bardziej optymalnych, coraz bardziej koniecznych. Czy Karol Wielki wybrał dla swych spadkobierców postchrześcijańską demokrację liberalną? Czy komunizm upadł z czyjegokolwiek wyboru, a nie po prostu dlatego, że musiał upaść? Kto zawróci kijem rzekę, kto wymaże z pamięci cywilizacji raz dokonane wynalazki, raz sprawdzone metody, raz przeżyte formacje ekonomiczne? Należałoby uczyć się spokoju od astrofizyków przyglądających się modelom ekspansji wszechświata.

Esensja: Co przyświecało powstaniu "Ziemi Chrystusa"? Puenta tego utworu jest dla wielu czytelników przerażająca i nie tyle chodzi tu o jego wymowę antychrześcijańską - co achrześcijańską. Czy Królestwo Boże wprowadzone na Ziemi rzeczywiście wyglądałoby w taki sposób?

Jacek Dukaj: Ależ pytanie! Skądże ja mogę wiedzieć, jak wyglądałoby "rzeczywiście"? Taka była moja ówczesna spekulacja i, prawdę mówiąc, dzisiaj mam ją za cokolwiek ułomną. To jeden z moich słabszych tekstów, choć czemuś popularny wśród czytelników.
Puenta nie miała być wyrazem moich przekonań religijnych, lecz smutną konstatacją nt. ludzkiej natury - po prostu taka reakcja wydawała mi się najbardziej prawdopodobna, wiarygodna.
Gdybym miał dzisiaj rzecz pisać, napisałbym inaczej. Spłyciłem temat.

Fot. Joanna Zielińska
Fot. Joanna Zielińska
Esensja: Twoje opowieści obfitują w skomplikowane gadżety i złożone elementy. Nie zdarza Ci się jednak nazewnicza niewybredność - operujesz pomysłowymi, barwnymi terminami. Czy ich wymyślanie faktycznie przychodzi Ci tak łatwo jak wydają się sugerować Twoje teksty?

Jacek Dukaj: Za łatwo. Ja często walę w tekst neologizmy święcie przekonany, że takie słowa istnieją lub istniały; tak dobrze, "słusznie" mi brzmią. Bywa też na odwrót: wymyślam nazwę z premedytacją - potem dowiaduję się, że termin już funkcjonuje.
To jest w 99% kwestia "słuchu". Albo czuję, że pasuje, albo nie. Jeśli istnieją tu jakieś reguły, to w każdym razie nie potrafię ich wyartykułować. Człowiek przeczytał pewną ilość tekstów, wytworzyły mu się stosowne struktury skojarzeniowe, teraz każdy zbitek dźwięków, każdy układ liter budzi głęboki rezonans; ale algorytmu na to nie ma.

Esensja: Wiele osób wciąż kojarzy cię z opowiadaniem "Złota Galera". Czy dla Jacka Dukaja, autora "Irrehaare", "Serca mroku", "IACTE", "Medjugorje" i wielu innych znakomitych opowiadań nie jest to krzywdzące?

Jacek Dukaj: Jest.

Esensja: Czy nie kusi Cię napisanie czegoś w innym stylu, czegoś bardzo odmiennego od jakże charakterystycznej Twojej twórczości, choćby pod pseudonimem?

Jacek Dukaj: Tak, myślałem o tym. Może kiedyś. Na razie mam wątpliwości, czy potrafiłbym tak zmienić - nie tyle tematykę, co styl. I czy warto. W pierwszych podejściach do "Żelaznych jaskółek" próbowałem pisać zawiesistą paskowszczyzną; zgrzytało mi to.

Esensja: Co sądzisz o perspektywach rozwoju AI, sztucznych inteligencji?

Jacek Dukaj: Oczywiście nie jestem tu żadnym fachowcem, ale wydaje mi się, że pozostaje tylko sprawą czasu osiągnięcie takiego etapu w progresji mocy hardware'u i przemyślności software'u, że określenie, czy faktycznie mamy do czynienia z AI w rozumieniu "sztucznej świadomości", stanie się kwestią osobistej aksjologii, dokładnie w ten sam sposób, jak dzisiaj człowieczeństwo ludzkiego płodu. Na razie widać to tylko w sporach między kognitywistami, typologia Penrose'a to swoista mapa przyszłych sporów etycznych.

Esensja: Technika i religia ciągle przeplatają się w twoich opowiadaniach. Czy uważasz, że sztuczne inteligencje mogą mieć duszę?

Jacek Dukaj: Ha, toż to klasyczny postulat Turinga!
Wszystko jest kwestią definicji. Można przeprowadzać różne eksperymenty myślowe, i żaden nie będzie konkluzywny, bo na samym początku należałoby spytać, czy ludzie posiadają dusze, czy w ogóle istnieje coś takiego, jak dusza, a jeśli tak, to co to jest, jakie atrybuty posiada? Tu już wchodzą osobiste przekonania.
No, ale powiedzmy, że wszyscy się zgodzą na definicję z katechizmu rzymskiego katolicyzmu. Co wówczas? Mamy dane: ja posiadam duszę, a mój pecet nie. Wyjmijmy mi teraz mózg i podepnijmy do VR; a peceta podrasujmy w pamięci i szybkości n-krotnie i załadujmy turingówką. Gdyby szło o kryterium behawiorystyczne, już byśmy byli w kropce, bo z zewnątrz nie dałoby się nas odróżnić. Ale że mówimy o duszy, zakładamy, że Bóg potrafi wejrzeć do każdej czarnej skrzynki.
Lecz przecież to nie koniec. Przenieśmy turingówkę na komputator biologiczny, organiczny procesor. A mnie - odejmijmy pamięć, wyzerujmy połączenia neuronalne i sprowokujmy randomiczny wzrost i rozwój w interakcjach z VR. Teraz nie istnieją już różnice nawet dla obiektywnego obserwatora - tylko pochodzeniem się różnimy, historią, bo nie stanem obecnym. Możliwe jest wobec tego kilka postaw: rasistowska (pomimo równości decyduje jednak pochodzenie); ekumeniczna (posiadamy duszę ja i on); fundamentalistyczna (żaden z nas jej nie posiada, bo ja nie jestem już człowiekiem, de facto umarłem); asekuracyjna (nie wiemy, więc, kierując się zasadą analogiczną do tej stojącej za "sakramentami warunkowymi", zakładamy, że mamy dusze obaj).
W powyższej sytuacji modelowej dotknęliśmy ekstremum, a to się prawdopodobnie rozmydli gdzieś już po drodze - jednak taki arbitralny wybór systemu wartości będzie nie do uniknięcia. Wszystko jest kwestią definicji.
Więc, jeśli pytasz o moje prywatne przekonanie - nie, nie przypisałbym AI posiadania duszy. Wydaje mi się, że uderzylibyśmy wówczas w większą liczbę paradoksów, niż przy odpowiedzi przeczącej (bo np. skoro sprowadzimy tożsamość do schematu procesunku danych, a ów schemat staje się doskonale kopiowalny - to właściwie jaki rodzaj przyporządkowania istnieje między pojedynczą duszą a umysłem? czy dusza też podlega rozmnożeniu? czy podlega regresowi, gdy zaczniemy procesować AI wstecz? etc.)

Esensja: Czy wszystkie utwory, które napisałeś, i uważasz za zakończone, zostały opublikowane? Jeśli nie, to jaka jest przyczyna ich szufladowania? I jaka czeka je perspektywa?

Jacek Dukaj: Teraz prawie wszystko piszę z intencją publikacji, ale jeszcze niedawno większość szła z założenia do szuflady, i z tamtego okresu mam sporo rzeczy (co prawda, w większości nieukończonych), których nie zamierzam upubliczniać.
Zresztą to się dziwnie układa. Jednym z tekstów, które tak poniechałem, była "Baśń". Ponieważ ją miałem już na dysku, posłałem Dębskiemu i Ziemiańskiemu, kiedy poprosili o coś do "Fahrenheita" - no i rzecz się spodobała na tyle, że wróciłem do tego projektu. Parę opowiadań odrzucił Maciej Parowski; a uczyniłem sobie regułą nie publikować tekstów raz odrzuconych. Dlatego też m. in. tak się wahałem z "Ruchem Generała" - to ostatni z tekstów zdyskwalifikowanych przez "NF". W końcu zrobiłem dla niego wyjątek i dałem do zbioru. Ale poprzednich nie mam na dysku i chyba nawet gdzieś zawieruszyłem maszynopisy. Poza tym, czy jest sens wygrzebywać jakieś starocie? Mam nadzieję, że dzisiaj jednak piszę trochę lepiej niż jeszcze parę lat temu.

Esensja: Czy Internet, jako medium, może być ewentualnością dla tekstów zbyt trudnych, w przypadku których edycja papierowa jest po prostu nieopłacalna z punktu widzenia wydawcy?

Jacek Dukaj: Masz na myśli alternatywę wobec druku na papierze? Pod względem dostępności, być może. Pod względem percepcji przez tzw. "środowiska", chyba jeszcze długo nie. Pod względem ekonomicznym - w Polsce z pewnością później niż w świecie anglojęzycznym.
Pomija się tu kwestię książki jako materialnego obiektu estetycznego. Być może należę już do ostatniego pokolenia, które potrafi to zrozumieć, lecz istnieje znacząca różnica w rodzaju przeżycia, jakie towarzyszy lekturze z monitora lub wydruku i czytaniu zwykłej książki. W tym drugim przypadku uruchomione zostają dodatkowe mechanizmy estetyczne, przedmiot wypełnia dłonie, tak czy inaczej komponuje się na półce, poddajemy się atakowi na niemal wszystkie zmysły: faktura papieru pod palcami, gładkość okładki, zapach farby, kształt czcionek i proporcje akapitów na stronach... Do instynktu kolekcjonera też nie bardzo przemawia FAT w porównaniu z wypełnioną biblioteczką.

Esensja: Stephen King opublikował swoją mini-powieść w Internecie, zarabiając dzięki wpłatom od czytelników. Teraz kontynuuje ten pomysł zamieszczając kolejne rozdziały swojego innego utworu. Czy uważasz to za dobry pomysł i zakładając, że warunki w Polsce by na to pozwoliły, zdecydowałbyś się na taki krok? Co w ogóle sądzisz o publikacjach w sieci (na stronach autorskich i w pismach internetowych)?

Jacek Dukaj: Bardzo mi się to podoba. Nie postrzegam tego jako sposobu zastąpienia papieru, książek - lecz jako medium dodatkowe. Myślę, że analogie z sytuacją po inwazji radia i, potem, telewizji, są w dużej mierze słuszne. To nigdy nie są rewolucje totalne, mody i technologie całkowicie wypierające poprzednie - lecz nakładające się, wzajem sprzęgające, tworzące w splocie kulturowym nową jakość. Jeszcze przez długi czas gradienty prestiżu będą szły od Internetu wzwyż, przez papier, do Hollywood.

Esensja: Z tego co wiemy, powstaje animacja oparta na twoim opowiadaniu "Katedra". Czy mógłbyś coś powiedzieć o tym projekcie?

Jacek Dukaj: To pot, talent i krwawica Tomka Bagińskiego. Szukał zapalnika dla wyobraźni wizualnej, poddałem mu parę pomysłów i najwyraźniej przy "Katedrze" zaiskrzyło.
Szczegóły, kto ciekawy, znajdzie na http://www.platige.com/katedra/.

Esensja: W czasie Polconu '99 Tomasz Kołodziejczak wspomniał o projekcie napisania przez Was dwóch powieści. Minął ponad rok. Czy naprawdę możemy się jej spodziewać?

Jacek Dukaj: Obaj jesteśmy chętni, ale na razie przedsięwzięcie nie ruszyło.

Esensja: Jakie są obecnie Twoje plany pisarskie i wydawnicze? Czego możemy oczekiwać na księgarskich półkach Twojego pióra i nad czym obecnie pracujesz, o ile nie jest to tajemnicą, rzecz jasna?

Fot. Joanna Zielińska
Fot. Joanna Zielińska
Jacek Dukaj: Nieszczęsne "Czarne oceany" czekają od dwóch lat. Zaraz powinienem też zamknąć "Perfekcyjną niedoskonałość", która, niestety, będzie tylko pierwszym tomem trylogii (z przyczyn objętościowych); teoretycznie już ją skończyłem, ale dużo czasu mi zajmuje zabezpieczenie z góry jej kompatybilności z kolejnymi tomami - nie tej fabularnej, lecz scenograficznej i, powiedzmy, ontologicznej: struktura rzeczywistości będzie się odkrywać aż do końca trzeciego tomu i ostatnie ujawnione założenie musi tak samo dobrze pasować do pierwszego rozdziału pierwszego tomu, a to dosyć skomplikowana struktura.
Potem drugi tom opowiadań. Potem "Baśń" lub "Żelazne jaskółki" - co krótsze. Może wydam oddzielnie "Interversum". No i zapewne sequele "Niedoskonałości".
To tyle, jeśli chodzi o teksty już w części lub całości napisane. Ale bardzo prawdopodobne, że ulegnę w międzyczasie jakiemuś nowemu projektowi. Wszystko się może zmienić. Mam rozgrzebanych sześć opowiadań - a te przejawiają u mnie tendencję do niekontrolowanego rozrostu.
No i proszę powyższe ująć w tryb "życzeniowy": nie w mojej mocy jest zarządzić, co i kiedy zostanie wydane.

Esensja: W jakich kategoriach myślisz o Stronicach Dukaja? Można znaleźć tam zarówno Twoje starsze, jak i nowsze, i wręcz nieopublikowane jeszcze na papierze utwory. Można też zapoznać się z Twoją publicystyką, recenzjami, czy wywiadami. Czy myślisz o jakichś zmianach na stronie? Jeśli tak, to czego miałaby one dotyczyć? Czy przewidujesz jakąś aktualizację zawartości?

Jacek Dukaj: Stronice Dukaja są inicjatywą Łukasza Bujaka - przedsięwzięcie jest całkowicie niekomercyjne, to jego dobra wola, jego wolny czas. Oczywiście sugeruję mu to i owo, ale nie mam żadnej racji moralnej czegokolwiek odeń wymagać. Człowiek się właśnie ożenił; wyobrażam sobie, że co innego ma teraz na głowie.
Aktualizacje dokonywane są sukcesywnie. Chyba przed każdą publikacją będę dawał taki "fragment tekstu na zachętę".

Esensja: I na koniec krótkie pytanie. Który ze swoich tekstów uważasz za najlepszy?

Jacek Dukaj: Oczywiście ten, a raczej te, które właśnie piszę.
Jeśli zaś miałbym wybierać spośród już opublikowanych... Mhm, "IACTE" lub "Szkoła".

poprzednia strona 
			powrót do indeksu następna strona

55
powrót do początku
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.